Dzisiaj postanowiłam rzucić sobie wyzwanie i zrobić pieczeń wołową i to nie z byle czego, ale z szynki wołowej. Pieczenie schabu wołowego, polędwicy czy łopatki byłoby dla mnie wyzwaniem, ale tutaj jest szynka. Szynka, jak zapewne wiecie, jest dość twarda. To chyba nic dziwnego, bo nie ma chyba miejsca mocniejszego niż tylne nogi wołu (potrafi stanąć na dwóch nogach, gdy tego potrzebuje). Mięsień jest dość mocny, ale jednocześnie bardzo aromatyczny i smaczny. Szynka zwykle bardziej nadaje się do duszenia, w plastrach lub dobrze rozbita, np. do befsztyku. Ale jak się dziś okazało, szynka świetnie nadaje się też na steki.
Ponieważ nie wiedziałam, co stanie się z mięsem podczas eksperymentu, postanowiłam zrobić sos. To na wypadek, gdyby mięso stało się suche lub twarde. Przygotowałem więc sos winny. Przeczytałem wiele przepisów w Internecie, ale ostatecznie eksperymentowałem również z sosem. I wyszło bardzo dobrze. Przy okazji, nie myślcie, że do sosu nada się każde wino - my używamy tego, co sami chętnie byśmy wypili. :)
Tak więc, przeprowadziłem swój eksperyment - wyszło bardzo dobrze i bardzo smacznie. Mięso było delikatne, nie trzeba było długo przeżuwać i gorąco polecam spróbować!
Gotowanie zajmie około pół godziny, ale marynowanie zajmie kolejne 8 godzin.