Przepisów na sałatkę szwedzką jest wiele. Każdy ma jakiś swój ulubiony. Ja też taki mam, choć nie ma on nic wspólnego ze swoim pierwowzorem. Przepis, który kiedyś z mamą dostałyśmy modyfikowałyśmy przez kilka lat, aż osiągnęłyśmy efekt o jaki chodziło. Pierwsza sałatka (z oryginalnego przepisu) była tak paskudna, że cała wylądowała w śmieciach – no nie dało się tego jeść. Tak więc po wielu przeróbkach, wyrzuceniu cebuli, pozmienianiu proporcji słodyczy i ostrości powstał przepis na idealną sałatkę szwedzką – idealną oczywiście dla nas. I w sumie trudno powiedzieć, czy te ogórki ciągle można nazwać: sałatką szwedzką czy już może nie.
Przepis, którym chcę się podzielić jest wersją ostateczną – po wielu przeróbkach. Nie podam jednak dokładnej ilości słoików, które wychodzą z tej porcji, bo tu wszystko zależy od ich wielkości.
U nas z 2 -2,5 kg ogórków wychodzi 10 -12 słoiczków takich jak na zdjęciu (pojemność chyba 0,35 l) - ale wszystko zależy od tego jak ciasno je poukładamy w słoikach.
Sałatka jest słodko - ostra, przy czym ilość cukru z wersji pierwotnej - 3,5 szklanki zmniejszyliśmy do 2 szklanek, a ilość octu zdecydowanie zwiększyliśmy. Oczywiście te ilości można sobie zmieniać wg własnych upodobań. My lubimy ostre smaki, więc i octu jest sporo.
A i jeszcze jedno, niezależnie od tego, z ilu kilogramów robimy sałatkę to najpierw robimy jedna porcję zalewy, bo jeśli ogórki zostały bardzo cieniutko poszatkowane i jest ich w słoiku dużo (i są mocno upchane) to zalewa zostaje na kolejną partię. Ja układam ogórki w słoiczkach niezbyt ciasno, bo lubię, aby przeszły dobrze zalewą.
Do krojenia ogórków nie polecam zwykłej tarki, bo wtedy plasterki są bardzo cieniutkie i robi się ciapa. Ja obecnie korzystam z szatkownicy robota, na której mogę pokroić ogórki na odpowiednią grubość, wcześniej robiłam to po prostu nożykiem.
*szklanka o pojemności 250 ml.