Canelloni zrobiłam dlatego, że w sklepie nie było akurat makaronu do lasagne. Od dawna miałam ochotę na danie tego typu. Kiedyś już je robiłam i wyszło bardzo dobre. Postanowiłam więc zrobić je jeszcze raz i tym razem podzielić się z wami efektem. Danie jest może trochę ciężkie i kaloryczne, ale baaardzo pyszne i sycące. Poza tym wychodzę z założenia że kawałeczek nigdy nie zaszkodzi, a kalorii całe życie nie można liczyć. No i smak... on wynagradza wszystko. Oto przepis: