
Naleśniki najlepiej przechowywać w lodówce, szczelnie przykryte folią spożywczą lub w zamykanym pojemniku. W ten sposób pozostaną miękkie i elastyczne przez około 2 dni. Z doświadczenia wiem, że naleśniki bez nadzienia można przechowywać nieco dłużej – do 3 dni – a następnie nadziewać je świeżymi owocami i serkiem tuż przed podaniem. Dzięki temu nie nasiąkają wilgocią i zachowują właściwą konsystencję.
Tak, ale najlepiej mrozić same naleśniki bez nadzienia. Po usmażeniu należy je ostudzić, oddzielić papierem do pieczenia i ułożyć w woreczku lub pojemniku. W zamrażalniku mogą być przechowywane do 2–3 miesięcy. Po rozmrożeniu warto je delikatnie podgrzać na suchej patelni lub w mikrofalówce. Nadziewanie serkiem i musem owocowym powinno nastąpić dopiero po rozmrożeniu, aby uniknąć nadmiernego puszczania soku przez truskawki i utraty kremowej konsystencji serka.
Najlepszym sposobem jest krótki podgrzew na suchej, dobrze rozgrzanej patelni – wtedy naleśniki odzyskują elastyczność i lekko chrupiące brzegi. Można je także podgrzać w piekarniku nagrzanym do 160°C przez 5–7 minut, przykryte folią aluminiową, aby nie wyschły. Z doświadczenia odradzam długie podgrzewanie w mikrofalówce – naleśniki stają się gumowe, ponieważ białko i gluten w cieście ulegają zbyt szybkiemu ścinaniu.
Wersję bezglutenową można przygotować, używając mieszanki mąk bezglutenowych (np. ryżowej, kukurydzianej i odrobiny ziemniaczanej). Ciasto warto wzbogacić łyżką mąki z tapioki, aby było bardziej elastyczne. W wersji bez laktozy mleko krowie można zastąpić napojem roślinnym, np. owsianym lub migdałowym, a zamiast serka homogenizowanego użyć serka roślinnego lub jogurtu kokosowego. Z praktyki wiem, że takie naleśniki wychodzą równie delikatne, a smak owoców pięknie się z nimi komponuje.
Najczęstszy błąd to zbyt zimna patelnia – naleśniki wtedy przywierają i trudno je obrócić. Ważne jest też zachowanie odpowiednich proporcji ciasta: zbyt gęste będzie się źle rozlewać, a zbyt rzadkie rozerwie się podczas przewracania. Z mojego doświadczenia wynika, że patelnia powinna być dobrze rozgrzana, ale nie przegrzana – ciasto wtedy równomiernie się ścina. Dodatkowo pierwszy naleśnik warto potraktować jako próbny – pozwoli ocenić, czy konsystencja ciasta jest właściwa i czy ilość tłuszczu jest wystarczająca.
Elastyczność ciasta można zwiększyć, dodając do niego odrobinę wody gazowanej lub oleju – dzięki pęcherzykom powietrza i dodatkowej wilgoci naleśniki stają się bardziej sprężyste. Z doświadczenia kulinarnego wiem, że ciasto powinno odpocząć co najmniej 15 minut przed smażeniem – w tym czasie gluten się rozluźnia, a mąka w pełni wchłania płyn, co poprawia strukturę. Dzięki temu naleśniki są delikatne, ale jednocześnie łatwe do przewracania i zwijania z nadzieniem.