
Placuszki najlepiej smakują świeżo usmażone, jednak można je przechowywać w lodówce do 2 dni. Należy je ułożyć w szczelnym pojemniku, przekładając warstwy papierem do pieczenia, aby się nie sklejały. Dzięki temu zachowują wilgotność i nie wysychają zbyt szybko. Z własnego doświadczenia wiem, że podgrzane w piekarniku lub na suchej patelni odzyskują miękkość, podczas gdy podgrzewane w mikrofalówce mogą stać się gumowate.
Tak, placuszki można zamrozić. Po całkowitym ostudzeniu należy je ułożyć pojedynczo na tacce, zamrozić, a następnie przełożyć do woreczka lub pojemnika. Tak przygotowane można przechowywać do 2 miesięcy. Przy ponownym podgrzewaniu polecam używać piekarnika rozgrzanego do 160°C przez 5–7 minut – wtedy zachowują puszystość i lekko chrupiący brzeg. Testowałam także rozmrażanie na patelni z odrobiną masła – działa równie dobrze, a czekolada znów staje się płynna.
Aby przygotować placuszki w wersji bez laktozy, wystarczy użyć jogurtu bezlaktozowego oraz mleka roślinnego (np. migdałowego lub owsianego). Sprawdzałam w praktyce i efekt końcowy jest równie puszysty, a delikatny posmak napoju roślinnego nadaje dodatkowego charakteru. Czekoladę należy wybrać specjalnie oznaczoną jako bezlaktozowa. W takiej wersji placuszki są lekkostrawne i odpowiednie dla osób z nietolerancją.
Tak, wystarczy użyć dobrej jakości mieszanki mąki bezglutenowej, przeznaczonej do wypieków. Ważne, aby wybrać mieszankę zawierającą skrobię ziemniaczaną lub kukurydzianą, dzięki czemu ciasto pozostanie sprężyste. Z mojego doświadczenia wynika, że placuszki bezglutenowe są nieco delikatniejsze, dlatego trzeba smażyć je na mniejszym ogniu i przewracać bardzo ostrożnie. Efekt końcowy jest lekki i nadal przyjemnie puszysty.
Gumowata konsystencja może być skutkiem zbyt długiego mieszania ciasta – gluten w mące zaczyna się rozwijać, przez co placki tracą puszystość. Również smażenie na zbyt dużym ogniu sprawia, że szybko się przypalają, a w środku pozostają ciężkie. Aby tego uniknąć, składniki należy łączyć tylko do połączenia, a smażenie prowadzić na średnim ogniu. Z praktyki wiem, że ubite osobno białko dodane do ciasta daje efekt wyjątkowej lekkości i pomaga uniknąć gumowatości.
Najprostszym sposobem jest ubijanie białka osobno i delikatne wmieszanie piany do ciasta. Dzięki wprowadzeniu powietrza placuszki nabierają lekkości niczym biszkopt. Dodatkowo użycie jogurtu greckiego sprawia, że struktura staje się bardziej kremowa i stabilna. Testowałam oba rozwiązania i efekt jest widoczny – placuszki wyrastają wyżej i dłużej utrzymują miękkość, nawet po kilku godzinach od usmażenia.