Tak naprawdę nie wiem, czy gdziekolwiek na świecie są już jakieś mistrzostwa w jedzeniu zupy Tom Yum (tak jak w Ameryce bardzo popularne są zawody w sprawdzaniu, kto potrafi zjeść najwięcej hamburgerów), ale gdyby były, to może udałoby mi się jakieś wygrać...:) Pamiętam doskonale, jak podczas dwutygodniowych wakacji w Tajlandii w zeszłym roku jadłam to wspaniałe tajskie danie narodowe niemal codziennie, a czasem nawet więcej niż raz dziennie. I choć zwykle przy tak żarłocznym jedzeniu jakiegoś dania robi się nudno, to moja miłość do Tom Yum nigdy nie przemija. I jakże by inaczej, skoro ta zupa ma wszystko, czego potrzeba do fantastycznego połączenia smaków? Ostry ogień mleczka kokosowego, przeplatająca się słodycz i kwaskowatość, aromaty azjatyckich przypraw i oczywiście kolendra oraz krewetki, które przypominają mi o podróżach do dalekich krain.
Aby odtworzyć smak takiej zupy jak najbardziej zbliżony do tego, który można znaleźć w tajskich restauracjach lub na wynos, wielokrotnie eksperymentowałam z różnymi bazami zup, pastami przyprawowymi i proporcjami składników. I w końcu udało mi się odkryć, co dla mojego własnego podniebienia jest najdoskonalszym rezultatem, jaki można osiągnąć z produktów znajdujących się w litewskich supermarketach.
Przy okazji do Tom Yum wrzucam makaron udon. Choć zupa ta autentycznie podawana jest z miseczką ryżu na boku, którą zjadacz może dodać wedle uznania, dla mnie to właśnie makaron jest tu jeszcze lepszy. Ale jeśli chcesz lżejszą opcję, możesz po prostu pominąć udon lub zwiększyć zawartość warzyw. Również dla mnie najsmaczniejszy jest Tom Yum - właśnie lekko odgazowany mlekiem kokosowym i nadający zupie jedwabistą kremowość. Jest to całkowicie kwestia gustu, więc jeśli lubisz gęstszą zupę lub po prostu chcesz zmniejszyć ostrość, która jest zdecydowanie obecna w tej zupie, dodaj więcej mleka kokosowego lub poszukaj gęstszego mleka kokosowego (na opakowaniu powinno być napisane extra creamy, extra smooth lub extra rich).