
Tak, to danie można łatwo dostosować do diety bezglutenowej. Kluczowe jest użycie makaronu ryżowego w 100% bez dodatków pszenicy oraz zamiana zwykłego sosu sojowego na sos tamari, który naturalnie nie zawiera glutenu. Warto też upewnić się, że wszystkie użyte przyprawy i sosy są certyfikowane jako bezglutenowe, aby uniknąć ryzyka zanieczyszczeń. Z mojego doświadczenia wynika, że smak takiej wersji nie różni się od klasycznej – struktura makaronu i intensywność sosu pozostają niezmienione.
Najlepiej przechowywać Pad Thai w szczelnie zamkniętym pojemniku w lodówce przez maksymalnie 2 dni. Kluczowe jest szybkie schłodzenie potrawy – nie powinno się jej zostawiać w temperaturze pokojowej dłużej niż 2 godziny. Danie zawiera tofu i kiełki, które są szczególnie wrażliwe na zepsucie. Z mojego doświadczenia wynika, że makaron ryżowy przechowywany dłużej staje się kleisty, dlatego najlepiej zjeść Pad Thai świeżo po przygotowaniu, a przechowywanie traktować tylko jako wyjątek.
Mrożenie Pad Thai nie jest najlepszym rozwiązaniem, ponieważ makaron ryżowy po rozmrożeniu traci elastyczność i staje się gumowaty. Jeśli jednak zachodzi potrzeba, najlepiej zamrozić same warzywa z tofu i sosem, a makaron ugotować świeżo przed podaniem. Takie podejście testowałam kilkukrotnie – dzięki temu danie po rozmrożeniu zachowuje smak i strukturę, a przygotowanie posiłku zajmuje mniej czasu. Ważne jest też mrożenie w szczelnych pojemnikach, aby uniknąć nadmiernego oszronienia składników.
Pad Thai najlepiej odgrzać na patelni z odrobiną oleju lub kilku łyżkami wody. Dzięki temu makaron odzyskuje elastyczność i nie wysycha. Podgrzewanie w mikrofalówce nie daje dobrego efektu – makaron staje się wtedy twardy lub nierównomiernie nagrzany. Z mojego doświadczenia wynika, że warto przykryć patelnię pokrywką i podgrzewać potrawę na średnim ogniu przez 3–4 minuty, często mieszając. Dzięki parze wodnej smaki łączą się na nowo, a danie odzyskuje świeżość.
Najczęstsze błędy to rozgotowanie makaronu ryżowego oraz zbyt długie smażenie warzyw. Makaron powinien być miękki, ale sprężysty – jeśli zostanie przegotowany, stanie się kleisty i trudny do wymieszania z sosem. Z kolei warzywa smażone zbyt długo tracą kolor i chrupkość, a to właśnie kontrast tekstur nadaje Pad Thai wyjątkowy charakter. Inny błąd to dodanie sosu zbyt wcześnie – najlepiej wlać go na końcu, aby składniki nie stały się nadmiernie wilgotne. Sama kiedyś popełniałam te błędy, ale po kilku próbach zrozumiałam, że szybkie smażenie na dużym ogniu to klucz do sukcesu.
Jeśli sos okazał się zbyt rzadki, warto pozwolić mu odparować na dużym ogniu przez 2–3 minuty, często mieszając, aby smaki się skoncentrowały. Z kolei jeśli sos wyszedł za gęsty, wystarczy dodać 1–2 łyżki wody lub bulionu warzywnego – to szybko przywróci odpowiednią konsystencję. Z mojego doświadczenia wynika, że ten prosty trik sprawdza się zawsze i pozwala uratować potrawę, zachowując jej równowagę smakową i kremową strukturę.