
Pad thai najlepiej przechowywać w lodówce w szczelnie zamkniętym pojemniku, maksymalnie do 2 dni. Dzięki temu makaron nie wchłonie zbyt dużo wilgoci, a sos zachowa swój aromat. Z mojego doświadczenia wynika, że jeśli danie zostanie dokładnie ostudzone przed schowaniem, unikniemy nieprzyjemnej lepkości makaronu. Najlepiej nie mieszać kiełków i orzechów przed przechowywaniem – dodaj je tuż przed podaniem, aby zachowały chrupkość.
Pad thai z owocami morza i tofu można mrozić, choć nie wszystkie składniki zachowają tę samą strukturę po rozmrożeniu. Najlepiej oddzielić makaron od reszty składników i mrozić osobno owoce morza oraz sos. Dzięki temu unikniemy rozgotowanego makaronu i utraty tekstury krewetek. Jeśli musisz zamrozić całość, rób to w płaskim pojemniku, a przy odgrzewaniu podsmażaj na woku – to sprawdzony sposób, który przywraca sprężystość makaronu i wydobywa aromat sosu.
Najlepszą metodą podgrzewania pad thai jest szybkie podsmażenie go na rozgrzanym woku lub dużej patelni z odrobiną oleju. Dzięki temu makaron odzyska sprężystość, a sos ponownie oblepi składniki. Unikaj mikrofalówki – powoduje ona, że makaron staje się gumowaty, a owoce morza tracą jędrność. Sprawdzone w praktyce: wystarczy 2–3 minuty intensywnego smażenia, aby pad thai smakował jak świeżo przygotowany.
Pad thai z natury nie zawiera laktozy, ponieważ do przepisu nie używa się produktów mlecznych. Wersja bezglutenowa wymaga jedynie zamiany sosu sojowego na tamari lub certyfikowany sos bezglutenowy. Makaron ryżowy jest naturalnie bezglutenowy, więc pozostaje bez zmian. W swojej kuchni testowałam takie rozwiązanie i potwierdzam, że smak pozostaje autentyczny, a osoby z nietolerancją glutenu czy laktozy mogą cieszyć się daniem bez obaw o zdrowie.
Najczęstsze błędy to: zbyt długie gotowanie makaronu (staje się kleisty), dodanie zbyt dużej ilości sosu sojowego (danie jest przesolone), smażenie składników na niskiej temperaturze (tofu i krewetki tracą strukturę), a także mieszanie wszystkich dodatków naraz. Aby tego uniknąć, makaron należy tylko namoczyć, sosy dodawać etapami, a patelnię dobrze rozgrzać przed smażeniem. Z mojego doświadczenia wynika, że gotowanie składników osobno, a następnie łączenie ich w woku, gwarantuje najlepszą konsystencję i zbalansowany smak.
Jeśli pad thai wyszedł za suchy, wystarczy dodać odrobinę dodatkowego sosu sojowego, rybnego lub kilka łyżek wody z moczenia makaronu – to prosty sposób na przywrócenie wilgotności. Gdy danie jest zbyt mokre, najlepiej smażyć je przez kilka minut dłużej na dużym ogniu, aby nadmiar płynu odparował, a smaki się skoncentrowały. Zawodowi kucharze stosują właśnie tę technikę, by utrzymać równowagę między soczystością a sprężystością składników.