Najlepszy efekt uzyskuje się, gdy mięso jest rozbite równomiernie do grubości ok. 7–8 mm, doprawione tuż przed panierowaniem i dokładnie obtoczone: mąka → jajko → bułka tarta. Smażę na mieszance masła klarowanego i oleju, bo połączenie podnosi punkt dymienia, a masło daje smak. Patelnię rozgrzewam do średnio-wysokiej temperatury, kładę kotlety i nie ruszam przez 4–5 minut, aż panierka się zwiąże. Przewracam tylko raz. Po smażeniu odkładam na ręcznik papierowy, by odparować nadmiar tłuszczu — to utrwala chrupkość panierki i chroni soczystość środka.
Do kotletów polecam masło klarowane z odrobiną oleju rzepakowego lub słonecznikowego. Masło klarowane ma wyższy punkt dymienia niż zwykłe masło, więc mniej się przypala, a dodatkiem oleju stabilizuję temperaturę i równomiernie rumienię panierkę. Samo masło szybko ciemnieje i może dać gorzką nutę — mieszanka pozwala smażyć dłużej, równiej i bez przypaleń, co bezpośrednio przekłada się na chrupkość panierki i soczystość mięsa.
Używam mączystych ziemniaków (np. typu C), gotuję je w dobrze osolonej wodzie do miękkości, odcedzam i odparowuję 1–2 minuty na małym ogniu. Rozgniatam tłuczkiem, nigdy blenderem — ostrza nadmiernie uwalniają skrobię, co daje kleistość. Dodaję ciepłe mleko i kawałek masła, mieszając krótko do puszystości. Jeśli chcę bardziej aksamitnego efektu, przecieram przez praskę i doprawiam szczyptą gałki muszkatołowej. Rzadkie puree ratuję łyżką gorących ziemniaków przeciśniętych przez praskę lub krótkim odparowaniem pod przykryciem uchylonym na minimalnym ogniu.
Tak. W wersji bezglutenowej obtaczam mięso w skrobi ryżowej lub kukurydzianej, a bułkę tartą zastępuję bułką bezglutenową albo drobnymi płatkami kukurydzianymi. Do puree używam napoju roślinnego (np. owsianego bezglutenowego lub migdałowego) i roślinnego masła klarowanego/oleju. Mizerię robię na gęstym jogurcie kokosowym lub napoju roślinnym zagęszczonym łyżką soku z cytryny. Dzięki tym zamianom zachowuję strukturę i smak, a unikam glutenu i laktozy.
Usmażone, wystudzone kotlety trzymam w lodówce do 48 godzin w zamkniętym pojemniku. Odgrzewam w 180 °C przez 8–10 minut na kratce lub na patelni z odrobiną tłuszczu — to przywraca chrupkość. Kotlety można mrozić do 2–3 miesięcy, rozdzielone pergaminem; rozmrażam w lodówce i dopiekam jak wyżej. Puree najlepiej zjeść świeże, ale można je przechować 24 godziny; przy odgrzewaniu dodaję łyżkę ciepłego mleka i mieszam do gładkości. Mizerii nie mrożę ani nie przechowuję dłużej niż 12 godzin — ogórki puszczają sok i tracą chrupkość; przygotowuję ją tuż przed podaniem.
1) Zbyt grube plastry mięsa — rozbijam je równomiernie, inaczej panierka się spali, zanim środek dojdzie. 2) Za niska lub zbyt wysoka temperatura tłuszczu — w pierwszym przypadku panierka wypija tłuszcz i mięknie, w drugim przypala się; rozgrzewam patelnię do średnio-wysokiej temperatury i smażę po 4–5 minut z każdej strony. 3) Mieszanie puree blenderem — prowadzi do kleistości; używam tłuczka lub praski. 4) Wodnista mizeria — ogórki kroję tuż przed podaniem; jeśli są bardzo soczyste, delikatnie je solę, odlewam nadmiar soku i dopiero łączę ze śmietaną. 5) Zbyt częste przewracanie kotletów — tracą chrupkość; przewracam tylko raz.
Tak, choć klasyczne smażenie daje najgłębszy smak. W piekarniku układam kotlety na kratce nad blachą, spryskuję cienko olejem i piekę w 200 °C przez 12–15 minut (w połowie czasu delikatnie odwracam). W airfryerze ustawiam 190 °C na 10–12 minut, również lekko spryskuję olejem i przewracam w połowie. Kratka i cyrkulacja powietrza minimalizują parowanie i pomagają zachować chrupkość panierki.